Miałam już nie kupować nasion. Miałam już nie robić w tym roku ogrodu. Cały wysiłek ogrodniczy miał się koncentrować na lawendzie.
Niestety.
Najpierw zobaczyłam kocimiętkę. Przypomniało mi się , że od dwóch lat, kiedy to po prostu pewnego dnia zniknęła , moje koty muszą sobie bez niej radzić. Nie mogłam pozwolić na takie okrucieństwo. Trzeba to było naprawić.
Potem zobaczyłam karczocha mojej ulubionej polskiej firmy z Kluczborka. No przecież nawet karczoch ma serce powiedziała niegdyś Amelia. Na dodatek całkiem niedawno z pewna sympatyczna Panią Grazynką dyskutowałyśmy o kuchni włoskiej, wiec i motyw karczocha w polskim klimacie musiał się pojawić... Musze udowodnić pani Grażynce , ze w Polsce tez rośnie... Musze.
Dmuszek oczarował mnie nazwą. Tak, w słowach jest magia.
Pomidory tygrysie na szczęście wrzucił do koszyka mój towarzysz zakupowy. Bakłażan i reszta trafiły do koszyka nie wiem kiedy. Znowu nie będe miała wakacji... W sumie to ja cały rok mam wakcje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz